Tabu

Reż. Miguel Gomes
Kraj produkcji: Brazylia / Francja / Hiszpania / Niemcy / Portugalia
Premiera: 14.02.2012

W deszczu i palącym słońcu, melancholijna istota, miesiącami przedziera się przez dżunglę i pustynię... Tymi słowami rozpoczyna się Tabu Miguela Gomesa. Opowieść podzielona na wstęp i dwa rozdziały. Aurora, to zgorzkniała, starsza pani, tracąca przez hazard majątek. Opiekuje się nią czarnoskóra pokojówka Santa, dla której zawsze jest opryskliwa. Ta w ciszy znosi jej zachowanie. Kobietę odwiedza również dobrotliwa sąsiadka Pilar. Kobiety z czasem coraz bardziej przywiązują się do siebie, ale spokojne życie zostaje przerwane przez pogarszający się stan zdrowia Aurory. Ta prosi przyjaciółki, by przed jej śmiercią, odnalazły tajemniczego Gianlucę. Kiedy obie go spotkają, mężczyzna zacznie snuć historię o zakazanej miłości i zbrodni, rozgrywającą się na afrykańskiej sawannie, u podnóża góry Tabu.

Jak już wspomniałem, czarno-biały film Gomesa dzieli się na dwa rozdziały: utracony raj oraz odzyskany raj. Oba są realizowane w odmiennych konwencjach. Pierwszy z nich, przedstawiający historię przyjaźni trzech kobiet, jest spokojnym dramatem o przyjaźni i kończącym się życiu. Drugi za to przywodzi na myśl kino nieme i klasyczne historie miłosne. Pozbawiony został dialogów mówionych, a całą opowieść snuje nam narrator, którym jest Gianluca. Tym samym Tabu staje się opowieścią o pięknie samego opowiadania historii. Gomes ujawnia w swoim dziele fascynację kinem niemym i kulturami tubylczymi. Choć fabuła pozbawiona jest elementów nadnaturalnych, pełno w niej afrykańskich wierzeń i mistycyzmu.  Pełno w niej również odniesień do najróżniejszych dzieł X muzy, od Wschodu słońca (1927) Friedricha Wilhelma Murnau, po Pożegnanie z Afryką (1985) Sydney'a Pollacka. Samo słowo Tabu zresztą nawiązuje do innego filmu F.W. Murnau z 1931 roku, pod tym samym tytułem. Nie bez przyczyny film został nakręcony kamerą 16mm, którą używano w epoce kina niemego. Ta cudowna estetyka jest jedną z największych zalet, wyróżniającą dzieło Gomesa.



Magię tej opowieści, kreuje tu w dużej mierze muzyka, pełna uroku i afrykańskich brzmień. Wspaniałe są również sterylne zdjęcia Rui Poçasa, które szczególnie w drugim rozdziale, budują atmosferę tajemnicy i ezoteryki. Dodając, że wszystko to obserwujemy przez kamerę 16mm, czujemy, jakbyśmy podziwiali jakieś zapomniane dzieło z epoki kina klasycznego.  A pięknie napisany scenariusz, dodaje całości poetyckości.
Tabu było dopiero trzecim pełnometrażowym filmem Gomesa. Ten przez dużą część życia zajmował się krytyką filmową. To z tego okresu narodziła się jego miłość do kina i klasycznych historii. Wszystko to zostało przelane do omawianego przeze mnie dzieła. Tabu stanowi piękną, poetycką mieszankę gatunkową, która wygląda ja zagubione dzieło z dawnych lat. Pełną mistycznej atmosfery afrykańskich wierzeń. Wspaniale opowiedzianą i pełną odniesień do innych arcydzieł kina. Wielu polskim widzom może się ona kojarzyć nawet z Zimną wojną (2018) Pawła Pawlikowskiego, tyle że rozgrywającą się w ciepłych, afrykańskich klimatach.

Linki:
Filmweb
IMDb







Komentarze