Lewy sercowy

Org. Punch-Drunk Love
Reż. Paul Thomas Anderson
Kraj produkcji: USA
Data premiery: 19.05.2002r.

Barry to mający 7 sióstr samotny introwertyk, który na dodatek nie radzi sobie z własnymi nerwami. W jego życiu jedynym celem jest rozkręcenie firmy, znalezienie miłości, a przede wszystkim, uzbieranie tyle mil lotniczych, by do końca życia starczyło mu na darmowe loty. Są one umieszczane jako bonus do puddingów. Wkrótce jednak Barry zakocha się w nieśmiałej Lenie. Kiedy wydawać by się mogło, że nic nie stoi na jego drodze do szczęścia, mężczyzna popada w konflikt z pracownikami sex telefonu.
Długo zastanawiałem się czy pisać na tym blogu o jakimkolwiek filmie Andersona. To w końcu jedno z najczęściej przewijających się nazwisk, na listach najlepszych współczesnych reżyserów. Zauważyłem jednak, że Lewy sercowy z uwagi na swoją skromność, jest najmniej popularnym i szanowanym filmem tego reżysera, przez publikę. Do tego sam fakt, że Anderson jest jednym z moich ulubionych współczesnych twórców, sprawia, że musiałem o nim napisać. Co ciekawe, pomysł na film zaczerpnął z prawdziwej historii inżyniera z Uniwersytetu Kalifornijskiego, który kupując pudding, zebrał 1,25 miliona darmowych mil lotniczych.



Paul Thomas zdobył popularność kręcąc w latach '90 Boogie Nights (1997) i nagrodzoną złotym lwem na festiwalu Berlinale Magnolię (1999). Po seansie tegoż filmu, Ingmar Bergman uznał, że Paul Thomas Anderson jest nadzieją dla amerykańskiego kina niezależnego. I miał rację, choć w inny sposób niż ktokolwiek się tego spodziewał. W Boogie Nights obserwowaliśmy środowisko porno biznesu i jego przemian na przestrzeni lat '70 i '80. Magnolia była monumentalną opowieścią o ludzkich słabościach, rozgrywającą się w przeciągu jednego dnia. Oba dzieła łączy ogromny metraż (ok. 3 godzin) oraz duża ilość bohaterów. Nic więc dziwnego, że po 1999 wielu wypatrywało kolejnego arcydzieła. W 2002 wszyscy przeżyli jednak szok. Anderson pojechał do Cannes z półtoragodzinną komedią romantyczną, w której na dodatek, główną rolę zagrał Adam Sandler (prywatnie są przyjaciółmi). I nawet fakt, że twórca wygrał na festiwalu Złotą Palmę za reżyserię, nie zmienił nastawienia widzów.  



Z góry trzeba zaznaczyć, że Lewy sercowy może być dla widza najtrudniejszym w odbiorze filmem Andersona obok Mistrza (2012). To co miało być lekką komedią romantyczną, okazało się bardziej dekonstrukcją gatunku, bliższą dramatowi psychologicznemu. W Lewym sercowym reżyser porzucił bohatera zbiorowego, na rzecz kameralnego dramatu jednostki. Obserwujemy historię z perspektywy emocjonalnej bohatera, a jako że charakteryzuje go przesadna nerwowość, ekran rozsadza jego energia, nerwowe tempo i kontrolowany chaos. Podkreśla to kapitalna muzyka Jona Briona, która w najbardziej wypełnionych szaleństwem momentach, zagłusza bohatera, by w chwilach uspokojenia, ucichnąć. Również zdjęcia Roberta Elswita w połączeniu z montażem Lesliego Jonesa oraz cudaczną neonową kolorystyką i klaustrofobiczną scenografią, zdają się odzwierciedlać stan emocjonalny głównej postaci.



Bohaterom filmu też daleko do typowych, uroczych amantów romansów. Lena, grana przez Emily Watson, to wycofana i przesadnie nieśmiała dziewczyna, na którą mało kto zwraca uwagę. Barry to  znerwicowany i roztrzepany samotnik (by sobie z tym radzić, dzwoni na sex telefon, by tylko z kimś pogadać), pozbawiony aparycji amanta. Kiedy pomiędzy tą niecodzienną parą dochodzi do czulszych momentów, zamiast typowych wyznań miłosnych, wypowiadają zdania takie jak chcę ci rozwalić buzię młotkiem, zmiażdżyć, jest taka ładna lub wydłubię ci oczy, będę je ssać. Jednak dla mnie postać Barry'ego jest elementem łączącym film z resztą dzieł Andersona. Samotny i żyjący w otoczeniu własnych lęków, traum i natręctw bohater, nie różni się zbytnio od postaci Franka T.J. MacKey'a z Magnolii, Daniela Plainviewa z Aż poleje się krew (2007), czy też Reynoldsa Woodcocka z Nici widmo (2017). Zdaje mi się nawet, że to ta sama postać, jedynie osadzona w innej rzeczywistości i czasie.



Należy również wspomnieć o aktorstwie. O ile Emily Watson oraz Philip Seymour Hoffman (częsty bywalec filmów Andersona) tworzą typowe dla siebie, znakomite kreacje, o tyle Adam Sandler jest tu prawdziwym objawieniem. Przesadna ekspresja aktora okazała się idealnym środkiem by odzwierciedlić charakter Barry'ego Egana. Szkoda, że na kolejną, tak wspaniałą rolę od tego komika (choć miał też kilka innych niezłych), musieliśmy czekać aż do 2019 roku, gdzie wystąpił w znakomitych Nieoszlifowanych diamentach braci Safdie. 
Podsumowując, Lewy sercowy jest jednym z najtrudniejszych, ale też najbardziej wyrafinowanych realizacyjnie filmów Paula Thomasa Andersona. Wspaniała historia, łącząca absurd, romans, dramat, komedię, chaos i wiele innych składników, a przy tym, wbrew pozorom, mająca wiele wspólnych elementów z innymi filmami reżysera. I choć z pewnością nie jest to kino dla każdego,  łatwo się też w tym dziele zakochać. 

Linki:








Komentarze